Obowiązuje się mocniej kolorowym szalikiem, prawie pozbawiając się dopływu tlenu. Nie zwracam uwagi na zabytkowe kamienice, które są jednym z powodów, dla których turyści wybierają to miasto. Kiedyś byłam taka sama, i też jak oni łaknęłam piękna starego budownictwa, i tak jak oni chciałam poczuć coś więcej. Jednak są pewne sprawy, które zaburzają znajomy światopogląd, rujnują plany. Ale czy nie poczułam tak jak chciałam? Czy nie całowałam spierzchniętych warg na autobusowym przystanku? Strach przed tym, że to nigdy nie wróci spycha to wszystko w czeluście mojego umysłu. Tak dużo słów wypowiedzianych w gniewie, kłótnie prowokowane zazdrością, zbyt krótkie rozmowy. Teraz wspomnienia wylewają się z formy krążąc w krwiobiegu i przyprawiają o zawroty głowy.
Uchylam drzwi do mieszkania, w którym nie powinnam być. Ale chcę sprawdzić, chcę potwierdzić pewność, że coś się zmieniło, że przestało mi tak cholernie zależeć. Zrzucam puchową kurtkę i wsłuchuję się w gotującą się wodę w błękitnym czajniku. Podskakuje na płycie wybijając rytm podobny do uderzeń mojego karmionego nadzieją serca. Nie słyszę, choć słucham, jednak, gdy wybuchasz jeszcze bardziej się gubię w prostych słowach.
- Nie wiedziałam, że twoja była ma chłopaka - dziewczyna stara się cię wyszydzić, jednak ty bez mojego potwierdzenia jej nie uwierzysz, bo przecież zawsze wiedziałeś, kiedy kłamię. - Jak się z tym czujesz?
- Skąd to niby wiesz? - pytasz jakby było to najzwyklejsze pytanie na najzwyklejszy temat. Pytasz w sposób w jaki pyta się o pogodę współpracowników, numer w kolejce do lekarza czy o cenę kolejnego gadżeta Star Warsów w empiku. - Zresztą to już półtora roku.
I spoglądasz w moją stronę, choć nie sądziłam, że wiedziałeś o mojej obecności. Nie rozumiem tego, co kryje się w twoich oczach. Podważasz prawdziwość zdarzeń? Żałujesz owego faktu? Zgadzasz się z moją decyzją? Zamykam oczy i wybieram. Nie chcę widzieć twojej miny, gdy pokaże ci dowód na prawdziwość tej sytuacji.
Dreszcze przechodzą przez moje ciało częściowo z zimna, częściowo ze smutku. Wszystko się plącze, a przedstawienie musi trwać. Ale przecież nigdy nie byłam dobrą aktorką. Za to kłamcą doskonałym. Kochanie, to 10 miesięcy, a nie półtora roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz