piątek, 13 stycznia 2017

***

Nie chciałam, nie planowałam, że tutaj jeszcze coś się pojawi. Nie chciałam tego robić, ponieważ przyrzekłam sobie, że pójdę na odwyk, od ciebie, od nas, od problemów. Byliśmy problemem, a teraz czym jesteśmy? Nie patrzę na ciebie łapiąc twój wzrok w każdej możliwej chwili. Milczę, gryzę się w język poznając metaliczny smak krwi, nie chcę kończyć rozpoczętego przez ciebie zdania. Nie kontroluję tego chaosu, który wywołałam. Bo to moja wina, to ja chciałam kontaktu. Jednak ty się nie wzbraniałeś, nie ucinałeś rozmowy, gdy schodziły na drażliwy dla nas temat. Ale czy mogę powiedzieć "nas"? Nas już nie ma, prawie od roku, kolejny wieczór piszę ze znajomymi unikając twoich wiadomości. Nie chcę, nie potrafię. Rozklejam się, choć przecież zawsze się uśmiecham. Sklejam części, na które się rozpadam coraz to mocniejszą taśmą, już nawet alkohol brzydzi się patrząc na mnie.

Piątki są dobre. Piątki są szczęśliwe, ponieważ tylko wtedy jest normalnie. Nie wiem czy to fatum a może jakaś inscenizacja, ale mimo czterech dni ignorancji, ten piąty dzień tygodnia jest inny. Znowu się uśmiechasz, znowu szukasz mnie wzrokiem, pytasz co u mnie, odpowiadasz na moje pytania. Ale czy ja chcę? Czy ja mogę? Znowu zaczyna wszystko gmatwać się jak kiedyś i ja patrząc w okno, odwracając głowę od buczącej żarówki wiem, że chciałabym wrócić, chciałabym znowu spróbować. Z tym wszystkim, z nami.